Ciężar historii pomnika Braterstwa Broni, czyli co robiło czterech, gdy trzech walczyło

Przy okazji dyskusji historycznych często można usłyszeć takie potoczne sformułowania jak „ciężar” czy „waga historii”. Berliński artysta Christian Jankowski potraktował te określenia dosłownie tworząc projekt zatytułowany Historia wagi ciężkiej, przygotowany na jego monograficzną wystawę w warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej Zamku Ujazdowskim w 2013 roku1. Na tę multimedialną instalację składają się m.in. zdjęcia oraz film przedstawiający grupę polskich ciężarowców usiłujących podnieść kolejne warszawskie pomniki. Niektóre skutecznie stawiają opór, jak chociażby pomnik Williego Brandta czy Ronalda Reagana, niektóre jednak udaje się unieść – m.in. pomnik Syrenki, popiersie Ludwika Waryńskiego czy postać jednego żołnierza z tzw. Czterech Śpiących, czyli praskiego pomnika Braterstwa Broni. Pomnik ten okazał się dostatecznie lekki nie tylko dla zatrudnionych przez Jankowskiego sportowców – już wcześniej, w 2011 roku, został usunięty z placu Wileńskiego. Mimo że jego zniknięcie spowodowane było budową drugiej linii metra, po zakończeniu prac pomnik na Pragę już nie wrócił – i choć on sam okazał się „lekki”, ciężar historii, której jest świadectwem, okazał się dla wielu przytłaczający.

Pomnik Braterstwa Broni, Warszawa, pocztówka z lat 50. XX wieku.

Zwany tak od czterech żołnierzy ustawionych na jego rogach, pomnik Czterech Śpiących stanął jako pierwszy powojenny pomnik w pełnej ruin stolicy przed ówczesną siedzibą władz na warszawskiej Pradze. Został odsłonięty w listopadzie 1945 roku m.in. przez Bolesława Bieruta. Jak przystało na pomnik polsko-radzieckiego Braterstwa Broni, był owocem polsko-radzieckiej współpracy – uważa się, że za ogólny koncept odpowiedzialny był major Armii Czerwonej Koralew (według niektórych źródeł Nieńko, czasem Antonienko2), natomiast wykonaniem rzeźb zajęli się architekci i rzeźbiarze związani z Biurem Odbudowy Stolicy: Stanisław Sikora, Stefan Momot, Józef Trenarowski, Józef Gazy i Bohdan Lachert, przy współpracy Jerzego Jarnuszkiewicza. Ostateczna lista osób zaangażowanych w powstawanie pomnika jest jednak trudna do ustalenia – zarówno liczba, jak i nazwiska autorów różnią się w zależności od źródła.

Pomnik Braterstwa Broni. Widok na ul. Targową w kierunku pomnika. Za pomnikiem widoczny budynek Dyrekcji Kolei Państwowych, w latach 40. siedziba władz. Warszawa, 1963. Fot. Zbyszko Siemaszko, Narodowe Archiwum Cyfrowe.

W rzeczywistości był to pomnik „Czterech Śpiących, Trzech Walczących” – na czterech niskich narożnych cokołach stały figury dwóch polskich i dwóch radzieckich żołnierzy pełniących wartę, zaś na podwyższonym cokole umieszczono grupę trzech radzieckich żołnierzy w trakcie walki. Towarzyszyła im wykuta w centralnym cokole inskrypcja po polsku i po rosyjsku:
Chwała bohaterom Armii Radzieckiej
Towarzyszom broni, którzy oddali swe życie za wolność i niepodległość narodu polskiego, pomnik ten wznieśli mieszkańcy Warszawy

Mimo odsłonięcia pomnika w 1945 roku, wyrzeźbione w realistycznej konwencji postaci dopiero w 1947 roku doczekały się podmiany gipsowych figur pokrytych patyną na odlewy z brązu. Niektórzy, jak chociażby Dzierżyński na placu Bankowym, podmiany na brąz nigdy nie doczekali, można więc powiedzieć, że Czterej Śpiący – przynajmniej w tym przypadku – mieli szczęście.

Przez kolejne dziesięciolecia pomnik stał w miarę spokojnie, jeśli nie liczyć remontu w 1960 roku i przesunięcia o 8 metrów podczas przebudowy skrzyżowania w 1966 roku. Mieszkańcy stolicy, jak to zwykle bywa, oswoili sobie monument – po pewnym czasie część przestała go zauważać, inni zaś zaczęli traktować go jako punkt orientacyjny i miejsce spotkań. Kolejnym wyrazem oswojenia była wspominana już potoczna nazwa. Według niektórych jej źródłem był po prostu wygląd pomnika i zastygniętych sylwetek czterech żołnierzy, według innych miała ona swoje znaczenie historyczne: „w ramach owego «braterstwa» z Polakami czterej «spali», gdy Niemcy zarzynali Powstanie Warszawskie, a trzej walczyli – zarzynali na Pradze polskie podziemie niepodległościowe”3. Niemniej jednak nazwa „Czterej Śpiący” przyjęła się i nie ma wydźwięku negatywnego w odniesieniu do pomnika.

Pomnik Braterstwa Broni. Z lewej widoczny fragment neonu PKO, ok. 1961–1966. Fot. Zbyszko Siemaszko, Narodowe Archiwum Cyfrowe.

Spory co do wymowy pomnika sprawiły, że po 1989 roku wielokrotnie próbowano go rozebrać, argumentując to niezgodą na jego intencję, czyli hołd żołnierzom radzieckim poległym w walkach o wyzwolenie Warszawy – jak bowiem widać w przytoczonym wyżej cytacie, nie wszyscy podzielają tę wersję wydarzeń. Po raz pierwszy zdecydowaną próbę usunięcia pomnika jako reliktu dawnego ustroju podjęto w 1992 roku, jednak wybronił go wówczas jeden z autorów rzeźby, Stefan Momot, przyznając się do (współ)autorstwa, choć zarazem dystansując się od ostatecznej formy i wymowy pomnika4. Ponadto, wkrótce potem monument wpisano do Wykazu miejsc pamięci rosyjskich obrońców ojczyzny poległych na terytorium Rzeczpospolitej, dołączonego do umowy polsko-rosyjskiej z 1994 roku5, co odtąd utrudniało dążenia do jego demontażu lub przeniesienia. Działania w kierunku jego usunięcia odżyły w 2007 roku w związku z planowaną przebudową przystanków tramwajowych na placu Wileńskim. W 2010 roku radny Prawa i Sprawiedliwości Maciej Maciejowski postulował, by „stojący na warszawskiej Pradze «koszmarny pomnik sowieckiego okupanta» wysadzić w powietrze jako «relikt słusznie minionej epoki»”6, a nieco później inny poseł stwierdził, że najchętniej przetopiłby go na żyletki7. Bardziej umiarkowane propozycje, zazwyczaj również radnych PiS, zakładały przeniesienie Czterech Śpiących do muzeum komunizmu, np. na teren pałacu w Kozłówce, lub na Cmentarz-Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich.

Pomnik Braterstwa Broni, w tle sobór metropolitalny Świętej Równej Apostołom Marii Magdaleny, plac Wileński, Warszawa, 2010. Fot. Loraine.

Przygotowania do domontażu pomnika Braterstwa Broni oraz budowa metra, plac Wileński w Warszawie, 2011. Fot. Wiesław Sokołowski / puszka.waw.pl

Po raz kolejny kwestia likwidacji pomnika powróciła po jego tymczasowym demontażu związanym z budową metra na placu Wileńskim w 2011 roku. Po przewiezieniu rzeźb do podwarszawskiej pracowni konserwatorskiej, do znanych już zarzutów wobec pomnika, podkreślonych niedługo przed rozmontowaniem napisem „czerwona zaraza” wymalowanym czerwoną farbą, dołączyły nowe. Ze względu na planowane przesunięcie o kilkaset metrów, mieszkańcy pobliskiego bloku zaczęli protestować: „Nie chodzi tylko o to, żeby dbać o własny widok z okna. Ustawienie pomnika tuż obok naszego bloku ograniczy dostęp światła słonecznego, spowoduje spadek wartości lokali i zlikwidowanie pasa zieleni wokół budynku. Poza tym ten pomnik jest przytłaczający nie tylko pod względem architektonicznym, ale też historycznym – opowiada pani Janina.”6. Większość niezadowolonych głosów kierowanych była w stronę Platformy Obywatelskiej, która, mając większość w Radzie Miasta, razem z Sojuszem Lewicy Demokratycznej zadecydowała w 2011 roku o przesunięciu pomnika i jego renowacji, która według szacunków kosztowała miasto około dwóch milionów złotych6. Członkowie PiS głosowali przeciwko uchwale i oskarżali PO o propagowanie komunizmu i „lokajstwo” wobec Rosji, gdy na ich protesty partia ta asekuracyjnie odpowiadała, że likwidacja Czterech Śpiących może wywołać konflikt ze wschodnim sąsiadem. Ze względu na głosy sprzeciwu, w 2013 roku Ratusz zlecił wykonanie sondażu, zgodnie z którym aż 72 procent mieszkańców Warszawy nie chciało przeniesienia pomnika z placu Wileńskiego6. Niektórzy byli wynikami niezwykle wstrząśnięci3, pojawiły się też głosy, jakoby sondaż był ustawiony8. Jednak najprawdopodobniej duża część mieszkańców Warszawy faktycznie przywykła do Czterech Śpiących: „Pamiętam, jak się pod nim rakiety spotykały. No, rakiety, czyli młodzież. Sam się pod tym pomnikiem ze swoją przyszłą żoną, Basią, umawiałem. Niech on sobie będzie. Bo co komu przeszkadza?” – mówił portalowi gazeta.pl pan Mietek6. Opinia pana Mietka nie była odosobniona, przy czym niektórzy poza przyzwyczajeniem podnosili też kwestię funkcji, jaką pomnik pełni dziś: „pokazuje […] zwykłych żołnierzy, którzy przelali swą krew za naszą wolność […] Jest częścią naszego miasta i naszej historii”; „Takie pomniki powinny zostać «ku przestrodze»”9. Pod koniec 2013 roku podobny sondaż z przybliżonymi, choć już odrobinę mniej entuzjastycznymi wobec pomnika wynikami przeprowadziła „Gazeta Wyborcza”.

Domontaż pomnika Braterstwa Broni, Warszawa, 2011. Fot. Wiesław Sokołowski / puszka.waw.pl

W odpowiedzi Instytut Pamięci Narodowej przygotował kampanię informacyjną z zamiarem „pokazania prawdziwych intencji”10 stojących za wzniesieniem pomnika Braterstwa Broni. IPN na materiałach wideo i rozdawanych na placu Wileńskim ulotkach przekonywał, że monument ten był częścią propagandy i miał legitymizować powojenną władzę, a nie oddawać hołd poległym żołnierzom. Podobne, choć mniej merytoryczne kampanie organizowało już wcześniej Stowarzyszenie KoLiber (m.in. akcja „Goń z pomnika bolszewika”), a także zbierający podpisy pod petycją w sprawie usunięcia monumentu z przestrzeni publicznej Społeczny Komitet Protestu Przeciwko Przywróceniu Pomnika Braterstwa Broni. Ponadto, w 2013 roku zapadł zaskakujący wyrok Sądu Rejonowego dla Warszawy Pragi-Północ w sprawie napisów i oblania czerwoną farbą pomników Braterstwa Broni oraz Wdzięczności Armii Radzieckiej z Parku Skaryszewskiego. Sędzia uznała, że dwóch harcerzy z ZHR w rzeczywistości nie dopuściło się ich znieważenia, ponieważ obiekty te… nie są pomnikami – zgodnie z jej osądem, nie mieszczą się w definicji pomnika, ponieważ „ochronie prawnej podlega obiekt wzniesiony dla upamiętnienia zdarzenia bądź uczczenia osoby, której ta cześć jest należna”. Sędzia uznała też, że oba pomniki „powinny ulec rozebraniu”11, co było dość niespodziewanym stwierdzeniem jak na Sąd Rejonowy. Po odwołaniu prokuratury, w 2015 roku sąd umorzył sprawę, uzasadniając, że oskarżeni „dokonali czynu patriotycznego”12.

Te partyzanckie komemoracje, dążące do przejęcia tymczasowo pustej symbolicznie przestrzeni, są echem licznych pomysłów na pomniki, które powinny stanąć na placu Wileńskim zamiast Czterech Śpiących.

W międzyczasie na przygotowanym pod pomnik fundamencie pojawił się tajemniczy głaz – jak się okazało, ustawiony tam przez firmę prowadzącą budowę metra. Został on wykorzystany przez właściciela niedziałającego już portalu ukraina-24.pl do spontanicznego upamiętnienia ofiar Euromajdanu poprzez umieszczenie na kamieniu stosownej tabliczki13. Już następnego dnia, wkrótce przed usunięciem głazu, tabliczka została podmieniona na inną, tym razem składającą hołd żołnierzom wyklętym13. Te partyzanckie komemoracje, dążące do przejęcia tymczasowo pustej symbolicznie przestrzeni, są echem licznych pomysłów na pomniki, które powinny stanąć na placu Wileńskim zamiast Czterech Śpiących. Jednym z nich była propozycja warszawskich radnych PiS, podsunięta im przez Stowarzyszenie Młodzi dla Polski (UW), by upamiętnić tam rotmistrza Witolda Pileckiego. Stanowczy sprzeciw zgłosiła jednak rodzina Pileckiego, stwierdzając, że nie pozwolą, by był on „kartą przetargową w jakichś sporach albo był traktowany jako «kij wsadzany w mrowisko»”14. Inne koncepcje zakładały upamiętnienie Danuty Siedzikówny („Inki”), Ignacego Skorupki (którego pomnik miał stanąć przed wojną i kamień od którego, zgodnie z miejską legendą, wykorzystano na pierwotny cokół Czterech Śpiących), Ryszarda Kuklińskiego, bohaterów Bitwy Warszawskiej, Rzezi Pragi, a nawet Władysława IV Wazy czy Wschodnich Sojuszników Polski w wojnie polsko-bolszewickiej z 1920 roku. Wszystkie z nich zakładały zdecydowaną zmianę wymowy symbolicznej tego miejsca.

Domontaż pomnika Braterstwa Broni, Warszawa, 2011. Fot. Wiesław Sokołowski / puszka.waw.pl

Domontaż pomnika Braterstwa Broni, Warszawa, 2011. Fot. Wiesław Sokołowski / puszka.waw.pl

W 2014 roku, w konsekwencji nagłośnienia sprawy i podgrzania atmosfery wokół pomnika, a także wraz ze stopniowym przyjmowaniem się prawicowego dyskursu oraz zbliżającymi się wyborami samorządowymi, PO postanowiła zmienić swoje podejście – po zakończeniu prac Ratusz wstrzymał się przed ustawieniem pomnika w zaplanowanym wcześniej miejscu. W lutym 2015 roku Rada Warszawy przegłosowała uchwałę odwołującą wcześniejszą uchwałę dotyczącą przeniesienia pomnika Braterstwa Broni w obrębie placu Wileńskiego, jednak oficjalnie nikt nie zniósł dotychczasowej lokalizacji pomnika. Po wyborach PO nabrała wody w usta stwierdzając, że najlepiej jest tak, jak jest, i nie ma co do tematu wracać. Brak decyzji o mocy prawnej blokuje starania o jakiekolwiek inne zagospodarowanie miejsca dawnego pomnika. Pod koniec 2016 roku rada dzielnicy Praga-Północ przyjęła stanowisko w sprawie budowy pomnika poświęconego Ofiarom rzezi Pragi na placu Wileńskim. Poparła je rada miasta i skierowała dalej do Biura Architektury i Planowania Przestrzennego, skąd uzyskała informację, że formalnie na placu wciąż stoi pomnik Braterstwa Broni, co uniemożliwia inne upamiętnienia w jego obrębie.

Domontaż cokołu pomnika Braterstwa Broni, Warszawa, 2011. Fot. Wiesław Sokołowski / puszka.waw.pl

Nie jest to jedyny problem. Brakiem decyzji w sprawie Czterech Śpiących i uchyleniem poprzedniej uchwały zainteresowali się przedstawiciele ambasady Federacji Rosyjskiej, z którymi w 2011 roku ustalany był powrót pomnika. Rosja zaniepokojona jest nie tylko pomnikiem Braterstwa Broni – przedstawiciele rządu uznali inwentaryzację radzieckich pomników podjętą jako część kolejnego procesu dekomunizacyjnego za „obraźliwą” i zagrozili pogorszeniem stosunków polsko-rosyjskich, zwrócili się także z prośbą o pomoc do UNESCO.

W 2018 roku nastąpił pewien przełom w losach pomnika – okazało się, że o przejęcie monumentu w depozyt stara się Muzeum Historii Polski, gdzie miałby stać się częścią ekspozycji galerii Polacy wobec komunizmu, zaraz obok pozostałości po pomniku Dzierżyńskiego. Wpisuje się to w pewien schemat dekomunizacji po latach, szczególnie w przypadku ważniejszych obiektów – by załagodzić wrażenie po usunięciu pomników z przestrzeni publicznej, monumenty często trafiają do muzeów, w tym np. do Kozłówki, nieraz snuje się też plany o stworzeniu parku-muzeum komunizmu, na kształt tych na Węgrzech czy na Litwie. Pomniki, które mają mniej szczęścia i mniejszą siłę przebicia, zwykle trafiają do magazynów firm odpowiedzialnych za ich demontaż.

Choć historia pomnika Czterech Śpiących jest szczególna ze względu na jego rangę oraz otaczające go emocje i przepychanki polityczne, wiele innych polskich pomników spotkał lub czeka podobny los za sprawą ustawy dekomunizacyjnej z 2017 roku. Więcej o nich już wkrótce.

autorka: Zuzanna Derlacz

bibliografia:
Wiesław Głębocki, Warszawskie pomniki, Warszawa 1990.
Irena Grzesiuk-Olszewska, Warszawska rzeźba pomnikowa, Warszawa 2003.
Ewa Kalnoj Ziajkowska, „Cały naród buduje swoją stolicę”. Przykłady współpracy urbanistów, architektów i rzeźbiarzy w latach 1945–1955 [w:] Rzeźba w architekturze, red. Chrudzimska-Uhera K., Gutowski B., Warszawa 2008.

  1. csw.art.pl, dostęp 20.09.2018.
  2. Ewa Kalnoj Ziajkowska, „Cały naród buduje swoją stolicę”. Przykłady współpracy urbanistów, architektów i rzeźbiarzy w latach 1945–1955 [w:] Rzeźba w architekturze, red. Chrudzimska-Uhera K., Gutowski B., Warszawa 2008, s. 59.
  3. niezalezna.pl dostęp: 20.09.2018.
  4. Ewa Kalnoj Ziajkowska, op. cit.
  5. bip.warszawa.pl dostęp: 20.09.2018.
  6. warszawa.gazeta.pl dostęp: 20.09.2018.
  7. wprost.pl dostęp: 20.09.2018.
  8. fronda.pl dostęp: 20.09.2018.
  9. tvnwarszawa.tvn24.pl dostęp:22.09.2018.
  10. polskieradio.pl dostęp: 23.09.2018.
  11. wiadomosci.gazeta.pl dostęp: 25.09.2018.
  12. tvp.info dostęp: 25.09.2018.
  13. warszawa.wyborcza.pl dostęp:30.09.2018.
  14. gosc.pl dostęp: 21.09.2018.

Więcej na ten temat